wtorek, 6 grudnia 2016

Obrazki kontrastowe dla niemowlaka DIY. Część pierwsza.

Obrazki kontrastowe pokazywane noworodkom stymulują rozwój ich wzroku. Na rynku dostępne są książeczki, które zawierają właśnie takie czarno - białe obrazki.     
Moja pierwsza książeczka tego typu dla Michałka pochodzi z biedronki i jest z serii smart books. Zawiera 10 obrazków (kółeczka, kwadraty, trójkąty, paski i serduszka). Książeczka przeznaczona jest dla dzieci od 3 miesięcy w górę, ja jednak pokazywałam mu te obrazki już wcześniej.



Kurcze, nie pamiętam ile kosztowała, ale szczerze powiedziawszy każda tego typu książeczka ma kilka obrazków a kosztuje od 5zł w górę, trochę drogo za te kilka stron. Ja, co prawda, mam ich kilka, ale i tak polecam samodzielne wykonanie takiej książeczki. Ilość stron? Nieograniczona. Ile dusza zapragnie, ile ciekawych konturów znajdziemy w Internecie lub tyle, na ile pozwoli drukarka. Zrobiłam takich książeczek dwie. Jedną z 20-stoma obrazkami, drugą bardziej obszerną. Dziś napiszę tylko o tej pierwszej. 

Książeczki robiłam jak Michał miał parę tygodni i przesypiał kilka godzin wieczorem. Wtedy nie tylko chciałam, ale i musiałam robić coś innego niż tylko zajmowanie się dzieckiem, bo bym chyba zwariowała. Przyjemne z pożytecznym, bo oderwałam się na chwilę od małego, robiąc coś, co zawsze lubiłam - robienie czegoś własnoręcznie. Robiłam je kilka dni, bo po pierwsze z przerwami, jak mały się budził, po drugie, sama też byłam strasznie zmęczona. I zanim ja to wszystko wydrukowałam, wycięłam i zalaminowałam.... i wycięłam ponownie, żeby usunąć nadmiar tej folii od laminowania i zrobić brzegi, które nie zrobią dziecku krzywdy. Dlatego też pierwsza książeczka jest jajowata. 


Obrazki do tej sztuki pobrałam z TEJ strony (żeby pobrać, trzeba kliknąć obrazki). Zedytowałam je - naniosłam na wzory kształt elipsy, wydrukowałam obustronnie, wycięłam. Ja akurat mam laminarkę, więc zrobiłam trwałą książeczkę, ale jak nie macie, to wystarczy przecież pokazywać dziecku same wydrukowane obrazki. No więc, zalaminowałam, wycięłam ponownie nadając kształt elipsy, zrobiłam dziurkaczem otworki i wszystkie kartki spięłam karabińczykiem do kluczy, bo się akurat znalazł wśród jednych z przydasiów. 

Powiem, że sprawdza się to bardzo dobrze. Łatwo przekłada się strony i można przywiesić blisko łóżeczka. Ja swoją książkę mam przypiętą do przybornika wiszącego na łóżku synka. Tak, jak pisałam książeczka jest dwustronna, więc tak dużo folii do laminowania nie zużyłam, tym bardziej, że na jednym arkuszu udało mi się wcisnąć kilka "jajek".




Obrazki pokazywałam małemu od samego początku, tzn. jak miał jakieś 2 tygodnie. Na początku patrzył na nie kiedy trzymałam je na wprost jego oczu, myślę, że coś tam widział :) Z czasem, gdy przesuwałam mu je przed oczami, podążał za nimi wzrokiem, potem już przesuwał główkę w stronę, w którą ja przesuwałam obrazek i nie miał wtedy 3 miesięcy! Na tym etapie, to już różne kolorki oglądaliśmy, także nie ma co wierzyć, w to, że są one odpowiednie dopiero od 3 miesiąca. Jeśli macie książeczki, wydruki pokazujcie je od razu. Fakt, mój mały skończył właśnie 5 miesięcy i nadal lubi te czarno - białe obrazki, także ta inwestycja się opłaca.

Aha, plusem oryginalnych książeczek jest na pewno to, że kolory są tam bardziej żywe. Czerń jest bardziej wyrazista, ale może to tylko kwestia drukarki.   


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz